jestem zagrożeniem dla
społeczeństwa
kanalią
namacalnym chaosem
czemu więc nie odchodzisz
nie ratujesz siebie
tylko klęczysz przy mnie pobożnie
jakbym była twoim Bogiem
ja tego nie chcę
przymykam oczy
próbuję zapomnieć że tutaj jesteś
znów pozostaję sama ze swoimi
myślami
i nawet ty szepcąca do mnie
miłosne wyznania
nie możesz przezwyciężyć tej
samotności
tak długo pielęgnowanej
ona ma mnie w swoim posiadaniu
już dawno przecież oddałam się
jej w całości
i nie ma tu miejsca dla ciebie
jestem ja i moja samotność
moje vademecum bycia bądź
niebycia
w ciszy zalęga się niepokój
o który tak łatwo potknąć się w
ciemności
błądzę niczym ślepiec
wodzę dłońmi po ostrych
kształtach
utaczam nieświadomie krwi
kochanie czy wiedziałaś że tak będzie
dałaś mi szansę by wydobrzeć
ale ja chylę się ku upadkowi
to stan permanentny
wieczna pogoń za końcem
marszczę brwi
zaciskam usta w cienką kreskę
spoglądam na ciebie spod wpół
przymkniętych powiek
jesteś piękna
możesz wszystko
a wolisz oddawać się mnie
chodzącej śmierci
czy ty nie odczuwasz popełnianych
błędów
czy w twoim mniemaniu warta
jestem
choćby jednej przepłakanej nocy
cóż za niedorzeczność
Dobry wiersz z kipiącą samokrytyką. Jak czytałem ten wiersz to tylko stwierdzenia "jakbym była" czy "pozostaję sama" utrzymują mnie w przekonaniu, że jesteś kobietą. Ten wiersz wręcz krzyczy, że jesteś przedstawicielem płci przeciwnej :)
OdpowiedzUsuńNie podejmę się próby zinterpretowania tego tekstu. Chyba za dużo materiału to pokrywa...